Uta wrzesień

loga na www miedzy banery

MAN TGX MY24 Banner 1170 x 150

loga na www miedzy banery

Czasy zawsze są dobre

Z Wojciechem Matysem, właścicielem firmy Mavis Trucks w Ignatkach na południowy zachód od Białegostoku rozmawia Jacek Dobkowski.

 

 

Jacek Dobkowski: – Dojechałem do pana między innymi niedawno otwartym, dwujezdniowym fragmentem trasy 678. Teraz łatwiej dostać się do pańskiej firmy? 

Wojciech Matys: – Oczywiście, na przykład od strony przejścia granicznego z Białorusią w Bobrownikach. Niebawem pojawi się też lepszy dojazd na kierunku warszawskim, będzie otwarta obwodnica Białegostoku.  

 

JD: – Można stwierdzić, że serwis jest w dobrym miejscu?

WM: – Zawsze byliśmy w takim miejscu, które klienci odkrywali. Nie byliśmy tuż przy trasie, ale mieliśmy wyrobioną markę i klienci docierali. Mamy dużo klientów ze Wschodu.    

 

JD: – Jakie to są firmy?

WM: – Rosyjskie, białoruskie, przejeżdżają trasą numer 8 i nas odwiedzają. Zaplanowane naprawy i przypadkowe awarie. W tej chwili to 50 procent naszego rynku. Dobrzy klienci, raz że płacą, dwa że nie oszczędzają na naprawach, starają się mieć auta w dobrej kondycji.

 

JD: – Płacą gotówką?

WM: – Ci z którymi nie mamy umów, nie są naszymi stałymi klientami, płacą od razu po naprawie. Mamy też kontrakty z dużymi firmami, liczącymi po kilkaset samochodów.

 

JD: – Klienci ze Wschodu, a pracownicy?

WM: – Mamy stałą kadrę kilkunastu mechaników, którzy są z nami od dawna. Nie szukamy ludzi z zagranicy. Zresztą wcześniej nie było miesiąca, żeby ktoś nie pytał o pracę, w dzisiejszych czasach tego nie ma. Uważam jednak, że czasy zawsze są dobre, chociaż bywają trudne.

 

JD: – Czym głównie Mavis się zajmuje? W internecie można znaleźć szeroki zakres usług.

WM: – Naprawiamy i serwisujemy wszystkie marki pojazdów, plus naczepy, przyczepy, wywrotki itd. Generalnie robimy wszystko, łącznie z powypadkowymi naprawami. Od wielu lat zajmujemy się prostowaniem ram na linii Josama. Obsługa bieżąca, naprawy silników, skrzyń biegów, układów elektrycznych, hydraulicznych, klimatyzacji. Mamy autoryzację Carriera, agregaty chłodnicze. Klient oprócz tego, że ma agregat, ma też naczepę i ciągnik, może więc u nas zrobić więcej, nie trzeba go nigdzie odsyłać. Zajmujemy się też agregatami Thermo Kinga, posiadamy magazyn części. Wielokierunkowość, a nie wąska specjalizacja, daje nam ciągłość pracy, obłożenie serwisu. Mieliśmy przez 14 lat autoryzację Renault Trucks. Wyszliśmy z tego, pewne rzeczy się zmieniły, jak wiadomo Renault przeszło do Volvo.

 

JD: – Nie było panu żal rozstawać się z Renault? Niektórzy uważają, że dojście do autoryzacji to szczyt kariery w branży serwisowej.

WM: – Z Renault bardzo fajna była współpraca przez pierwsze lata. Był taki dynamizm. Potem zmienił się zarząd firmy w Polsce, pojawiły się takie przeróżne wymagania. Rok 2008, załamanie produkcji i rynku i wymóg postawienia na placu 20 co najmniej samochodów z naszego kapitału. Chodziło o to, żeby dealerzy zapewnili ciągłość produkcji dla zakładu. Nie jesteśmy w sieci Renault od 2011. 

 

JD: – Ale jak widać, nie była to dla pana katastrofa.

WM: – Myśmy mieli swój portfel klientów. Jest trochę transportu na rynku lokalnym. Doszli nam klienci ze Wschodu.

 

JD: – Specjalizuje się pan w naprawach powypadkowych, sezon na nie przychodzi zimą?

WM: – Powiem szczerze, że tu nie ma sezonowości, to są losowe przypadki. Dzieją się zarówno latem, jak i zimą. Różnica może taka, że latem więcej prostujemy naczep wywrotek, które przewrócą się na etapie zrzucania ładunku.  

 

JD: – Nieostrożność kierowców?

WM: – Trudno mi oceniać, nie analizuję wypadków. Ale zdarzył mi się klient, który jednorazowo miał trzy uszkodzone auta z jednego zdarzenia. Kierowcy jechali w konwoju pięciu ciężarówek, nie przestrzegali odległości. Pierwszy zahamował, auta powpadały na siebie. Wiem, że później miał kłopoty w swojej, rosyjskiej firmie ubezpieczeniowej, bo uczestniczyły trzy jego samochody.

 

JD: – Ma pan lakiernię, jakie kolory są teraz modne w ciężarowym transporcie?

WM: – W czasie współpracy z Renault lakierowaliśmy całe pojazdy pod barwy klientów, liczył się konkretny odcień, na przykład zieleni. Nie wiem, czy dzisiaj to jest takie ważne, przynajmniej na lokalnym rynku. Co „złapiemy”, tym jedziemy, już nie jest to tworzenie wizerunku, tylko szukanie przychodów.

 

JD: – Co z awariami w trasie? Ma pan wóz serwisowy?

WM: – Mamy dwa samochody serwisowe, Renault Master i Renault Kangoo. Często zdarza się tak, że samochód przywracamy do ruchu, jest w stanie dojechać do Ignatek i kończymy naprawę w serwisie. Zawsze taniej dla klienta niż holowanie. Jeździmy w promieniu 100 km. Współpracujemy ze Starterem, z Carrierem. W przypadku zewnętrznych, nieznanych klientów pieniądze są przekazywane mechanikowi. Jeśli nie, szukamy poręczenia, albo klient robi nam szybki przelew.

 

JD: – Działa pan prawie 30 lat. Jak zmieniło się nastawienie polskich firm transportowych do serwisowania aut, do profilaktyki?

WM: – Myślę, że teraz jest odwrót od profilaktyki. Robimy tylko to, co niezbędne, jeszcze tydzień, jeszcze dwa. Sugerujemy, że jakaś naprawa jest wskazana, że jakaś część na pewno za chwilę będzie podlegała wymianie, to klient potrafi przyjechać i samodzielnie weryfikować. Później ma wielki żal do nas, że auto gdzieś stanęło w Europie, na przykład na niemieckiej autostradzie. Dlatego takie rzeczy powinny mieć swój ślad na fakturze, żeby nie było potem niedomówień. „Na życzenie klienta nie wymieniono…”       

 

JD: – Zauważyłem duży parking przy serwisie. Klienci z niego korzystają?

WM: – Tak, kierowcy mogą przyjechać o dowolnej porze doby. Parking jest dozorowany, bezpieczny. Z samego rana możemy zająć się ich samochodami.

 

JD: – Dziękuję za rozmowę.

T&M nr 10/2018

Tekst: Jacek Dobkowski

    okładkana stronę   okładka 10 2022   okladka   okładka fc   wwwokladka   okładka1   okładka 5 www

OBEJRZYJ ONLINE