Zakochany w dieslu
Z Sebastianem Wojenkowskim, właścicielem firmy Bosch Diesel Service w Iławie (warmińsko-mazurskie) rozmawia Jacek Dobkowski.
Jacek Dobkowski: – Ruch u pana spory, nie da się ukryć...
Sebastian Wojenkowski: – Mamy trzy stanowiska pod dachem, na ciągnik siodłowy, auto dostawcze i osobowe. W zeszłym tygodniu mieliśmy cały plac zastawiony samochodami, trzy „solówki”, dwa ciągniki siodłowe, inne pojazdy, trzeba było je wystawiać, przestawiać. Dopiero od kilku tygodni mamy plac obok, gdzie można odstawić naprawiony samochód.
JD: – Mówi pan o tłoku na parkingu przed zakładem, przyjmuje pan również przesyłki z częściami do naprawy?
SW: – Bardzo dużo. Zamawiamy kuriera do klienta albo klient sam wysyła. Generalnie 90 proc. takich napraw jest odsyłanych w ciągu dwóch dni.
Staramy się działać szybko. Dzisiaj klientom zależy na szybkiej naprawie. Awarii układów paliwowych nie można zaplanować, to nie jest obsługa typu oleje, klocki. Zawsze przytrafiają się w niewłaściwym momencie, jak sprzęt pracuje.
JD: – Klienci to nie tylko Iława i okolice?
SW: – Tak, mamy klientów z różnych części Polski. Cenią sobie to, że po wcześniejszym umówieniu, przyjadą do nas o ósmej rano i wieczorem odjeżdżają gotowym autem. Jesteśmy w stanie w ciągu jednego dnia wymontować pompowtryskiwacze, naprawić i zamontować. Tak samo w przypadku układów paliwowych z pompą i wtryskiwaczami. Auta użytkowe służą do zarabiania, nie mogą długo stać w serwisie. Mamy też klientów z obwodu kaliningradzkiego, głównie z samochodami ciężarowymi.
JD: – Opłaca się im naprawiać w Polsce?
SW: –Jakość do nich przemawia. W ostatnim czasie powstały tam warsztaty, ale nadal przyjeżdżają. Wystawiamy tax free, mają od nas zwrot VAT-u przy następnej wizycie w Polsce.
JD: – Co się głównie psuje w układach wtryskowych?
SW: – Głównie wtryskiwacze, również pompy wysokiego ciśnienia. Bardzo często przyczyna uszkodzenia wtryskiwaczy tkwi w pompie. Na przykład łuszczy się jakiś wałek, łożysko i opiłki rozchodzą się po całym układzie. Efekt końcowy – uszkodzone wtryskiwacze. Chcąc zrobić porządnie, dać gwarancję na całość, trzeba usprawnić cały układ: czyszczenie układu, pompa, wtryskiwacze.
JD: – Jak użytkownik może przyczynić się do powstania awarii?
SW: – Przede wszystkim chodzi o regularną wymianę filtra paliwa. Bardzo często klienci jeżdżą na resztkach oleju napędowego. Nie daj Boże zabraknie tego paliwa, diesle tego nie lubią. Takie zdarzenie może mieć konsekwencje za miesiąc, za pół roku albo za tydzień. Różnie to bywa.
JD: – A jakość paliwa? Co pewien czas Inspekcja Handlowa ogłasza, na ilu skontrolowanych stacjach paliwo nie spełniało norm...
SW: – Jakość paliwa w naszym województwie wypada niezbyt dobrze. W naszym województwie jest jeszcze taki jeden czynnik, jak paliwo zza północnej granicy, czyli z Rosji. Ma to jakieś skutki. Generalnie układy paliwowe są coraz bardziej precyzyjne, a paliwo nie jest coraz wyższej jakości. Zostało na poziomie sprzed lat.
JD: – Jest ogólne narzekanie na pogarszającą się jakość samochodów. Czy także układy paliwowe są teraz mniej trwałe?
SW: – Po ilości pracy, której z roku na rok mamy coraz więcej, można powiedzieć, że tak. Poza tym użytkowników diesla jest coraz więcej. Mimo złej prasy, jaką diesel ma teraz, część ludzi jest tak przekonana do diesla, że zawsze go kupi. Osobiście też jestem zakochany w dieslu. Cały transport, przemysł jeszcze wiele lat będą oparte o te silniki.
JD: – Czy trafiają do pana diesle z LPG?
SW: – Nie.
JD: – Fakt, są mało popularne, widocznie oszczędności nie są takie jak przy LPG w osobowych?
SW: – Opinie są różne. Ilość zużywanego paliwa zostaje na tym samym poziomie, tylko jakaś część jest zamieniana na tańsze paliwo. Pozostaje kwestia kosztów, czasu amortyzacji instalacji.
JD: – Firma istnieje od 1990 roku, zaczynał pański ojciec?
SW: – Tak, zaczynał tata Andrzej. Początkowo warsztat był w przydomowym garażu. Później, od 1996 do 2000, ojciec przeniósł się do centrum miasta, wynajmował lokal. Od 2000 r. jesteśmy tutaj na swoim, na Słonecznej, zaczęliśmy naprawiać układy paliwowe również w ciężarówkach.
JD: – Widziałem wywieszone za szybą ogłoszenie „zatrudnię mechanika samochodowego”...
SW: – To nagła potrzeba. Jeden z dwóch mechaników pracujących przy ciężarowych pompowtryskiwaczach wyjechał motorem i miał zdarzenie. Noga poharatana, wyleczy się, ale będzie to trwało pół roku. Tej pracy było i tak sporo, troszeczkę nam brakowało jednej osoby. O sile naszej firmie stanowią ludzie. Spośród 14 mechaników większość jest tutaj od co najmniej sześciu lat, są i pracujący od ponad 20 lat.
JD: – Praca u pana jest specjalistyczna, nie chodzi o typowego mechanika. Gdzie ludzie się szkolą?
SW: – Przede wszystkim w centrum szkoleniowym Boscha, poza tym w innych firmach, na przykład w Delphi. Obsługujemy układy paliwowe różnych producentów. Mamy 14 mechaników, są wśród nich ludzie różnych zawodów, również kucharz, stolarz. Liczą się zainteresowania motoryzacyjne. Jak ktoś chce się nauczyć, to naprawdę może. Nie mam wymagań, co do wykształcenia. Musi ktoś przyjść i pokazać, że myśli, to jest podstawa.
JD: – Na koniec pytanie o Boscha. Pan zabiegał, czy Bosch pana przekonał do wstąpienia do sieci?
SM: – Kupiliśmy boschowski stół i dla mnie stało się oczywiste, że trzeba do tej sieci wstąpić. Chodzi też o to, żeby się wyróżnić. Konkurencji robi się coraz więcej i można w pewnej chwili zginąć w gąszczu serwisów. Nie chodzi o konkurencję cenową, jestem droższy, ale i jakościowo inaczej to wygląda.
JD: – Dziękuję za rozmowę.
T&M nr 4/2017