Maszynowy łyk optymizmu
Intermasz to jedna z najmłodszych imprez w kalendarzu wystawienniczym Międzynarodowych Targów Poznańskich.
Tegoroczna edycja odbyła się w dniach 30 stycznia - 2 lutego. Prezentacje producentów i dystrybutorów maszyn, urządzeń, sprzętu budowlanego oraz specjalistycznego towarzyszyły odbywającym się w tym samym czasie targom budownictwa Budma.
Imprezy przyciągnęły do Poznania kilkadziesiąt tysięcy osób, a wśród odwiedzających Intermasz byli głównie przedstawiciele firm budowlanych, ale także przedsiębiorstw drogowych, firm wyburzeniowych, żwirowni… W branży panuje optymizm, budów jest sporo, a to generuje popyt również na maszyny i urządzenia.
Specjaliści do kopania
Najciekawiej prezentowały się koparki. Nic dziwnego, że to właśnie maszynom tego rodzaju przypadły w udziale dwa targowe Złote Medale. Pierwszy przyznano koparce Mecalac 9MWR prezentowanej na stoisku Mecalac Polska. - Mecalac serii MWR zrewolucjonizował koncept koparek obrotowych. Zwraca uwagę naturalnie zbalansowana waga oraz obniżony środek ciężkości. Maszyna jest kompaktowa i bardzo zwinna - tłumaczy Przemysław Olejniczak (Mecalac Polska). Nasz rozmówca zwraca uwagę m.in. na nową ramę (to właśnie ona ma wpływ na obniżenie środka ciężkości), a także na szybkozłącze, które pozwala zmienić oprzyrządowanie w ciągu kilku sekund.
Głównym walorem drugiego z targowych medalistów, minikoparki gąsienicowej Wacker Neuson ET 18 jest system pionowania nadwozia i ramienia kopiącego VDS oraz szybkozłącze hydrauliczne Easy Lock. To jedyna minikoparka na świecie z tego rodzaju rozwiązaniem. – W ubiegłym roku ponad dziewięćdziesiąt procent minikoparek zamówionych przez naszych klientów stanowiły właśnie maszyny z VDS.ET-18 to niewielka, ok. 2- tonowa maszyna, co pozwala na transport na standardowej lawecie. Minikoparki oferujemy z pakietem łyżek, w tym łyżką skarpową– informuje Michał Kamiński (Wacker Neuson).
Małych koparek na Intermaszu było bardzo dużo. – Sprzedaż takich maszyn rośnie, spory popyt generuje nie tylko budownictwo drogowe, ale również kolejowe – mówi Krzysztof Grodzki (BAX Baumaschinen, dystrybutor minikoparek Yanmar), zapowiadając jednocześnie nowy, tym razem 6-tonowy model marki Yanmar, który w najbliższym czasie znajdzie się na rynku. Mowa o SV60.
Znacznie większa od poprzedniczki jest koparka kołowa Volvo EWR150E, wypełniająca lukę między maszynami klasy 14- i 16-tonowej. Pomimo sporych gabarytów maszyna ma relatywnie niewielki promień obrotu. Na stoisku podkreślano, że charakteryzuje się najmniejszą wartością tego parametru na rynku wśród maszyn zgodnych z normą Stage IV, umożliwiając wydajną pracę w wąskich i ograniczonych przestrzeniach. Do napędu służy Diesel o mocy 105 kW. Standardowa łyżka ma poj. 0,73 m sześc.
Załadują co się da…
Wśród ładowarek nie zabrakło maszyn z napędem elektrycznym. Po raz kolejny pokazano m.in. obecną na rynku od kilkunastu miesięcy maszynę WL20e, pierwszą całkowicie elektryczną ładowarkę kołową marki Wacker Neuson. Dwa silniki elektryczne, jeden dla układu napędowego i jeden dla układu hydraulicznego, zapewniają, że wydajność WL20e odpowiada możliwościom tradycyjnej maszyny z jednostką wysokoprężną, a całkowite koszty utrzymania takiej ładowarki są o ponad jedną czwartą niższe niż porównywalnego gabarytowo Diesla. Cóż, ani to, ani też fakt, że ładowarka pracuje zupełnie bez emisji spalin i znacznie niższymi emisjami hałasu, nie jest w stanie przekonać potencjalnych użytkowników. Jak się dowiadujemy, w ilość tego rodzaju maszyn które znalazły kupców w Polsce można policzyć na palcach, i to jednej ręki. Dostawca tłumaczy to wyższą o kilkanaście procent ceną wyjściowa takiej ładowarki.
Czy podobnie będzie z innymi maszynami z elektrycznym napędem? Przekonamy się już wkrótce, na targach pokazano np. ładowarkę Kramer 5055e, złotego medalistę monachijskiej Baumy. - Dzięki nowemu, w pełni elektrycznemu napędowi 5055e umożliwi wykonywanie prac na obszarach zamkniętych. Użytkownik i środowisko chronione są dzięki braku emisji spalin oraz niskiemu poziomowi hałasu – przekonywano na stoisku HKL Baumaschinen. I w tym przypadku do napędu posłużą dwa silniki elektryczne, jeden do hydrauliki roboczej, a drugi do napędu jezdnego. Zależnie od zastosowania ładowarki, pobierana jest moc z odpowiedniego silnika. Pomaga to według producenta zatrzymać zużycie energii na jak najniższym poziomie. Sam silnik elektryczny jest zasilany przez sprawdzone akumulatory kwasowo-ołowiowe, których używa się w sektorze transportu wewnętrznego (głównie wózki widłowe). Czas ładowania maszyny wynosi, zależnie od opcji, od trzech do sześciu godzin.
Tradycyjny, dieslowski napęd ma natomiast nowa seria ładowarek Case. Maszyna oznaczona 821G znalazła się na stoisku firmy EWPA, która od lutego ubr. jest autoryzowanym dilerem Case, dystrybuując te maszyny w woj. wielkopolskim, zachodnio-pomorskim, dolnośląskim, opolskim, lubuskim i kujawsko-pomorskim. Seria G to kilka wersji, z silnikami o mocy od 141 do 347 KM (StageIV/Tier 4 Final bez filtra DPF czy EGR). Nowa kabina ma gwarantować niski poziom hałasu w tej klasie ładowarek (zmniejszenie hałasu o ok. 2 decybele). Dzięki zastosowaniu dodatkowego modułu chłodzącego możliwe było obniżenie masy silnika. „Ścięta” maska zapewnia lepsze pole obserwacji operatorowi. W maszynie zastosowano „inteligentny” system sterowania typu load-sensing, hydraulika wykrywa aktualne obciążenie i odpowiednio dostosowuje do niego przepływy. Standardowa przekładnia (PowerShift) ma cztery biegi, w większych wersjach maszyny można zastosować przekładnię pięciobiegową. – Nowa maszyna zachowała cechy poprzedniczki, produktywność, dynamikę. Poprawie uległy parametry użytkowe, jest też znacznie bardziej komfortowa niż ładowarka serii F – usłyszeliśmy na stoisku.
Wśród największych ładowarek na Intermaszu był Doosan DL420. Ważąca z czterometrową łyżką 22,3 t DL420, w porównaniu do poprzedniczki, odznacza się przede wszystkim wyższą wydajnością i zmniejszonym (o 5-7 proc.) zużyciem paliwa.
Ich domeną jest wysokość
Intermasz to nie tylko koparki i ładowarki. Ciekawą ofertę przedstawili też np. dostawcy żurawi budowlanych. Znalazł się wśród nich Manitowoc Crane Group Poland. Jest polską filią producenta żurawi Potain od ponad ćwierć wieku.
- Manitowoc jest światowym liderem w dziedzinie transportu pionowego. Pierwszy żuraw budowlany został skonstruowany przez Faustyna Potain w 1933 r. Przeważająca większość stosowanych obecnie technologii w dziedzinie żurawi wieżowych została wprowadzona lub udoskonalona właśnie przez Potain – przypomina Konrad Świtała (Manitowoc Crane). Wśród nowości stosowanych w żurawiach jest system CCS, zintegrowane rozwiązanie do obsługi, diagnostyki i konserwacji. Zwiększone bezpieczeństwo i precyzja wynikają m.in. przez zastosowanie podwójnych czujników i elektronicznego systemu monitorowania pracy. Konserwacja i regulacja odbywa się zdalnie, bez wchodzenia na konstrukcję. Zwraca uwagę również system automatycznego montażu. Żurawie IGO, IGOM oraz HUP nie wymagają montowania elementów, rozkładają się dzięki siłownikom hydraulicznym w sposób przypominający rozkładanie scyzoryka. W pozycji transportowej, żuraw zajmuje relatywnie niewiele przestrzeni i można go łatwo transportować. Ciekawą, nową propozycją dla użytkowników żurawi tej marki jest system sprzedaży maszyn używanych, po rewitalizacji Encore Used. – Maszyny używane obejmujemy trzystopniowym programem, sprzedawane są z fabryczną gwarancją – mówi. K. Świtała.
T&M nr 2/2018
Tekst: Michał Jurczak
Add comment