Przewoźnicy zawiesili
Do piątku, 1 marca zostały zawieszone protesty polskich przewoźników na trzech przejściach granicznych z Ukrainą: Dorohusk i Hrebenne w woj. lubelskim oraz Korczowa w woj. podkarpackim.
To efekt porozumienia z 16 stycznia.
Porozumienie podpisali organizatorzy protestu i Dariusz Klimczak, minister infrastruktury. Rzecznik ministra w odpowiedzi na pytania odesłał nas do strony internetowej, więc czerpiemy informacje właśnie stamtąd. Porozumienie zawiera siedem punktów obejmujących: prace legislacyjne zmierzające do zmian w prawie krajowym, propozycje zmian do umowy UE – Ukraina, monitorowanie realizacji dokonanych uzgodnień strony polskiej ze stroną ukraińską m.in. w zakresie usprawnienia odprawy granicznej pojazdów powracających z Ukrainy bez ładunku, wzmocnienia systemu kontroli polskich służb w zakresie wykrywania nieuprawnionych i nieobjętych umową UE – Ukraina przewozów oraz prowadzenie analiz w konsultacji ze stroną publiczną w zakresie możliwości wsparcia finansowego. Porozumienie ma także na celu wprowadzenie ustawowych zmian zmierzających do wyeliminowania niezgodnych z prawem praktyk: uruchomienie systemu SENT (przewóz towarów wrażliwych), doprecyzowanie obowiązków spedytorów, nadawców i odbiorców w zakresie zlecania przewozu drogowego podmiotom nieuprawnionym oraz wzmocnienie sankcji z tego tytułu.
Zezwolenia i e-kolejka
Blokowane było czwarte przejście, w położonej najbardziej na południu Medyce na Podkarpaciu. Medyka zostało odblokowana najszybciej, bo 23 grudnia. Tam również protest znajduje się w zawieszeniu do początku marca. Polscy przewoźnicy na czterech przejściach domagali się przede wszystkim przywrócenia systemu zezwoleń dla ukraińskich przewoźników i zmian w elektronicznej kolejce e-Czerga wprowadzonej przez naszych sąsiadów. Dodajmy, iż e-kolejka, 17 stycznia została pilotażowo zawieszona na miesiąc, na przejściu Malhowice, w woj. podkarpackim.
Wykorzystali sytuację
Protestowi była poświęcona konferencja prasowa w warszawskiej siedzibie ZMPD, Zrzeszenia Międzynarodowych Przewoźników Drogowych. Wprawdzie było to dość dawno, 28 listopada, ale padło tam wiele słów wyjaśniających tło tej sprawy. Jan Buczek, prezes ZMPD, zrelacjonował, skąd cały konflikt się wziął. Ukraińscy transportowcy wykorzystali wojenną sytuację. Nikt nie neguje nieustającej potrzeby wsparcia Ukrainy walczącej z Rosją, zresztą trudno w tym względzie cokolwiek zarzucić polskiemu społeczeństwu czy polskim władzom od lutego 2022.
Kilka miesięcy po wybuchu pełnoskalowej wojny, 30 czerwca 2022 r. Unia chcąc pomóc Ukrainie zawarła z nią umowę w sprawie drogowego przewozu towarów. Umowa zapewniła stronie ukraińskiej niemal nieograniczoną możliwość realizowania przewozów. W czerwcu 2023 dokument został przedłużony na kolejny rok, przez co niezadowolenie właścicieli polskich firm transportowych narastało aż do protestu, który zaczął się 6 listopada. Chodziło m.in. o wywóz ukraińskich płodów rolnych, także o przywożenie na Ukrainę towarów z państw unijnych i innych. Wszelkie, dotychczasowe regulacje przestały obowiązywać.
Mówili o tym także przedstawiciele protestujących: Adam Izdebski, Paweł Ozygała, Jacek Sokół, Jan Teterycz oraz Karol Rychlik, członek zarządu ZMPD. Przewoźnicy ukraińscy, którzy są znani z, nazwijmy to, elastyczności szybko wyczuli wielką szansę dla siebie i zaczęli zastępować nas również w innych relacjach transportowych, których umowa z Unią akurat nie przewidywała. Robili to na tyle sprawnie, że w zasadzie wyparli nas zupełnie z naszych stałych kontraktów, podpisanych wcześniej. Kiedy przedstawiciele ZMP zwracali się do ministra infrastruktury, odpowiedzialnego za branżę transportową, słyszeli tylko słowa zapewnienia i oczywiście wymówki, że Polska nie ma na tym etapie żadnych szans na modyfikacje umowy, ponieważ jest ona spisana między Unią Europejską a Ukrainą. Działo się inaczej – urzędnicy z Ministerstwa Infrastruktury wszystko podpisywali, bez żadnej refleksji.
Kiedy wchodziliśmy do Unii, musieliśmy kilka lat dostosowywać się do przepisów w niej panujących. Dotyczyło to (podwyżki) kosztów i w ogóle zasad funkcjonowania. Mimo to udało się polskim przewoźnikom uzyskać znakomitą opinię na unijnym rynku. Niemcy, Francja i inne kraje zaczęły wprowadzać następne wymagania, na koniec znane jako Pakiet Mobilności. Natomiast przewoźnicy ukraińscy są spoza UE, nie obowiązują ich unijne reguły, m.in. Pakiet Mobilności, a już znaleźli się na unijnym rynku ze swoimi przyzwyczajeniami, ze swoimi praktykami. Nasi przedsiębiorcy nie są w stanie z nimi konkurować. Nasze koszty są o wiele wyższe, niż ceny za usługi, jakie oni oferują. Nieuczciwie postępują też korzystający z takiego transportu. Nie wolno łamać przepisów związanych z transportem, nie można we wszystkich relacjach zatrudniać przewoźników pozaunijnych.
T&M nr 1/2024
Tekst: Jacek Dobkowski
Add comment