Uta wrzesień

loga na www miedzy banery

2. Truck machines 1170x150 px v2

loga na www miedzy banery

Bosch filtry truck 1170x150

loga na www miedzy banery

MAN TGX MY24 Banner 1170 x 150

loga na www miedzy banery

Eurowag

loga na www miedzy banery

Fuchs

loga na www miedzy banery

hella wrzesień

loga na www miedzy banery

1150x300 Actros L

Autobusowe ambulanse

W razie wojny w krajach Układu Warszawskiego autobusy przewidziane były do przewozu rannych.

 

Dowodzony z Moskwy, liczący 450 tys. żołnierzy i obsadzony przez Ludowe Wojsko Polskie Front Polski w operacji pod kryptonimem OP-61 miał po trzech dniach od rozpoczęcia wojny rozbić Jutlandzki Korpus Armijny NATO i wyjść na rubież Łaby oraz granicę duńsko-niemiecką.

        histotia2       historia3

W drugiej fazie wojska Frontu Polskiego miały obsadzić tereny po Ren i Mozę. Rosjanie planowali zająć całą Zachodnią Europę w 30-35 dni od początku ofensywy.Plany operacyjne z początku lat 70 przewidywały podczas powyżej opisanego natarcia stratę 48-53 proc. żołnierzy. Ponadto dowództwo Armii Radzieckiej szacowało, że na Polskę spadnie 450-650 ładunków atomowych o łącznej mocy do 110 Megaton (bomba zrzucona na Hiroszimę miała 15 kiloton). Oceniało, że co najmniej jedna trzecia terytorium kraju zostanie skażona promieniotwórczo. Według Stockholm International Peace Institute w Polsce mogło zginąć nawet 10 mln osób, a kolejne miliony zostałby ranne.

 

 

 

Ciężarówki i autobusy

Szpitale nie przyjęłyby tak dużej liczby rannych, więc wojskowi planiści przygotowali dodatkowe miejsca w przerobionych na szpitale szkołach. Budowane masowo od 1958 roku szkoły tysiąclatki wyposażane zostały w kuchnie z kotłami do gotowania bandaży. Niektóre z budynków miały nawet schrony przeciwatomowe. Większość z półtora tysiąca tysiąclatek stanęła na zachodzie kraju, gdzie rosyjski sztab generalny spodziewał się najwięcej ofiar. Rannych dowozić miały samochody. W 1966 roku MON opublikował instrukcję montażu urządzenia dohistoria1 przewozu noszy w samochodach ciężarowych.   Ciężarówki potrzebne były jednak do transportu zaopatrzenia, zatem lepszym wyborem pozostawały autobusy, których krajowa produkcja szybko rosła, a liczba zarejestrowanych przekraczała kilkanaście tysięcy. Jerzy Gołębiowski, były wieloletni dyrektor techniczny w PKS Busko Zdrój, a następnie naczelny w PKS Jędrzejów przypuszcza, że koncepcja wykorzystania autobusów, przede wszystkim produkowanych przez SFA w Sanoku, jako sanitarek wojskowych do transportu rannych z przyfrontowych baz medycznych na tyły frontu do szpitali narodziła się w połowie lat 60. – Ogrzewane autobusy zapewniały zimą lepsze niż ciężarówki warunki rannym żołnierzom – podkreśla Gołębiowski. Przeróbka autobusu na ambulans sprowadzała się do wymontowania foteli, montażu stelaży na nosze oraz szafek na przybory medyczne i zbiornik wody pitnej. W zależności od usytuowania silnika napędowego, załadunek noszy odbywał się przez klapę tylną jak w rodzinie Sanów H100 lub przednią, jak w Autosanach H9 i późniejszych H10. Na zlecenie wojska konstruktorzy fabryk autobusów opracowali wyposażenie sanitarne nie tylko do Autosanów i Jelczy, ale także do popularnych Osinobusów, czyli pracowniczych autobusów na podwoziach Stara 28 i 29.

 

Dwie generacje stelaży

Gołębiowski przypomina sobie, że do Sana H100 malowane na biało stelaże były wykonane z kształtowników zamkniętych i tłoczone z blach. Elementy przestrzenne zajmowały dwie drewniane, malowane na zielono olbrzymie skrzynie długości 1,2 m, oraz szerokości i wysokości po 0,8 m, oznaczone A i B. Do przeniesienia jednej potrzeba było czterech mężczyzn. – Montaż stelaży był bardzo czasochłonny. Zapewne była to nowość, stąd miała nie do końca przemyślane rozwiązania – tłumaczy Gołębiowski.

Produkowany od końca 1973 roku Autosan H9 zastąpił wcześniejszy model, który szybko zniknął z dróg. Przeznaczone do H100 stelaże wojsko przeznaczyło do kasacji, co np. w Busku Zdroju nastąpiło w 1978 roku.

Dla Autosana H9 sanoccy konstruktorzy opracowali nowy zestaw stelaży, oznaczony przez wojsko „Urządzenie Sanitarne US-71”. Z przodu autobusu w trzech poziomach i w trzech rzędach na szerokość nadwozia mieściło się 9 noszy, z tyłu drugie tyle. – Łącznie w pozycji leżącej na zamontowanych noszach przewożono 18 żołnierzy rannych lub porażonych (tak nazywano w nomenklaturze wojskowej rannych w działaniach termojądrowych) – podkreśla Gołębiowski.

Jeden 9-noszowy moduł był pakowany w skrzynkę. – Składał się z sześciu pionowych rur z regulowaną długością (regulacja wysokości) poprzez połączenie gwintowane w granicach do 100 mm. Rury te, lewe i prawe, były zakończone podwiniętymi końcówkami z płaskiej blachy posiadającymi dwa otwory średnicy 10 mm, w tym jeden podłużny zapewniający poprawność wkręcenia dwóch śrub do otworów gwintowanych w szkielecie nadwozia.

W H9 otwory były poniżej i powyżej rurek aluminiowych średnicy 10 mm na których mocowano zasłony okienne. U góry w zaczepy tych zewnętrznych słupków wchodziła rura pozioma, posiadająca regulację długości dostosowując ją do szerokości nadwozia. Przy długości ok. 2400 mm i średnicy ok. 42 mm nie miała wytrzymałości, aby utrzymać ciężar dziewięciu noszy i obciążeń dynamicznych występujących przy ruchu po bezdrożach. Dlatego podpierano ją trzecim, środkowym słupkiem, który był odchylany dla ułatwienia zakładania lub wymontowania noszy. Zestaw ten pod względem technicznym i myśli inżynierskiej był dopracowany – ocenia Gołębiowski. – Przez 10 lat na poligonie w Krośnie Odrzańskim szkoliłem ludzi z kilku PKS w montażu urządzeń już zmodernizowanych Typ US-71 – dodaje.

 

Poważne plany PKS

Autobusy San H100 i Autosan H9 były użytkowane głównie przez PKS. Miały je także inne przedsiębiorstwa, a informacja o każdym samochodzie rejestrowanym w PRL trafiała do Wojewódzkiego Sztabu Wojskowego.

Obowiązek wojskowej rejestracji dotyczył wszystkich rodzajów aut – od osobowych po autobusy i ciężarówki. Każde przedsiębiorstwo transportowe było podporządkowane jednostce wojskowej. Większe nosiły oznaczenie Grupa Organizacyjno-Mobilizacyjna (GOM) z odpowiednim numerem.

W planach wojskowych szczególne miejsce zajmował państwowy przewoźnik publiczny: PKS. – Wojsko miało bardzo poważne plany wobec PKS. Cały czas męczyli nas ćwiczeniami z formowaniem i rozformowaniem kolumn – wspomina dyrektor PKS Olsztyn Aleksander Reisch.

Szkolenia wojskowe obowiązywały w całym Zjednoczeniu PKS, także w Przedsiębiorstwie Międzynarodowych Przewozów Samochodowych Pekases. Członek zarządu PMPS Pekaes Romuald Kołodziejczyk wspominał, że szkolenia polegały na aranżowaniu transportu przez zbombardowane obszary. – Dostawaliśmy zadanie planowania transportu przy założeniu, że różne punkty będą zniszczone (od bomb atomowych po konwencjonalne). W 1977 roku zacząłem pracę w PMPS Pekaes. W nowym przedsiębiorstwie szkoleń wojskowych było nawet więcej, bo tabor był wysokotonażowy, więc atrakcyjny i co więcej doskonałej jakości i utrzymania – dodaje Kołodziejczyk. Szkolenia trwały do drugiej połowy lat osiemdziesiątych.

Gołębiowski wspomina, że do 1988 roku wojsko powoływało go do rezerwy na miesiąc, czasem na 2 lub 3 tygodnie. – Odpowiadałem za mobilny rzut alarmowy. Moją specjalnością były wojska czołgowo-samochodowe. Byłem zastępcą dowódcy ds. technicznych – opisuje dyrektor. PKS wystawiał 75 Batalion Autobusów Sanitarnych (75 BASan) liczący dwie kompanie autobusów (każda po 36 pojazdów), jedna z PKS Busko Zdrój, druga z PKS Staszów.

Podczas zajęć wojskowych pracownicy PKS szkolili się w sprawnych przebudowach autobusów na ambulansy, ćwiczyli także załadunek rannych. – Wewnątrz autobusu, z przodu były drzwiczki jak w szafie, za nimi skrzynka ze sklejki grubej na 12 mm. Za skrzynką znajdowała się dźwignia do otwierania klapy. Prowadnice do wsuwania noszy były metalowe, z ceowników długich na 1,2 m, o przekroju 50 x 20 mm z blachy grubej na 2,5-3 mm – opisuje Gołębiowski.

Wspomina, że po otwarciu klapy zaczepiało się o krawędź otworu prowadnice, które miały dwa 12-milimetrowe kołki i wciągało nosze do środka. – Nieszczelności klapy przedniej eliminowaliśmy przez zakładanie na przód autobusu pokrowca – zaznacza Gołębiowski.

 

Wojskowy nadzór

Do poszczególnych jednostek PKS wojsko delegowało swoich przedstawicieli. – Na miejscu miałem dwóch oficerów marynarki wojennej, którzy podlegali wojskowemu dowództwu. Ze strony przedsiębiorstwa do spraw mobilizacyjnych także wydelegowałem dwóch ludzi – opisuje piastujący od końca lat 70 stanowisko dyrektora naczelnego PKS Gdynia Tadeusz Wilk.

Dodaje, że przedsiębiorstwo miało magazyn mobilizacyjny, w którym wojsko przechowywało mundury, nosze, dwie kuchnie polowe, samochód chemiczny oraz dużo cystern na saniach. – Star brał jedną cysternę, Jelcz dwie, Były małe, chciałem na działkę kupić jedną na szambo, ale okazała się zbyt mała – ocenia Wilk.

Sztab wojskowy przygotował polecenia ile samochodów ma odebrać. PKS Gdynia miał ok. 300 samochodów i z nich na odbywające się okresowo ćwiczenia przekazywał wojsku ok. 30 pojazdów. – Liczba wydawanych na ćwiczenia samochodów zależała od zapisów w karcie mobilizacyjnej. Z wojskiem negocjowałem ograniczenie kontyngentu, bo ciężarówki i autobusy potrzebne były do pracy – wspomina dyrektor PKS Gdynia.

Tabor pobierany przez wojsko na ćwiczenia był malowany na zielono zmywalną farbą i miał wojskowe reflektory z ramkami, do mocowania osłon. Ciężarówki służyły do przewozu zaopatrzenia, zaś autobusy do ewakuacji rannych.

Przedsiębiorstwa mające pojazdy dla wojska były corocznie kontrolowane. – Na koniec jednej z takich wizyt admirał stwierdził, że chciałby, aby jego oficerowie byli tak dobrze przygotowani jak ja, a ja przecież wykonywałem jeszcze normalne zadania i nie mogłem zbyt wiele czasu poświęcać potrzebom wojska – zauważa Wilk.

W latach 80 w PKS pojawiła się trzecia generacja sanockich autobusów, model H10. Miał zastąpić 14 tys. Autosanów H9. – Dla tej wersji opracowany został adapter umożliwiający wykorzystanie US-71, jednak nie doszło do jego produkcji – zaznacza konstruktor i późniejszy członek zarządu Autosanu Roman Majewski.

Upadek ZSRS i przekształcenia polityczne w Polsce po 1989 roku sprawiły, że zagrożenie wojną zniknęło, a pomysł przerabiania autobusów na ambulanse sanitarne stracił aktualność.  

Podziękowania dla Jerzego Gołębiowskiego, Romualda Kołodziejczyka, Romana Majewskiego, Aleksandra Reischa i Tadeusza Wilka.

Tekst: Robert Przybylski

T&M nr 7/8-2018

 

    okładkana stronę   okładka 10 2022   okladka   okładka fc   wwwokladka   okładka1   okładka 5 www

OBEJRZYJ ONLINE