MAN TGE Next Level
TGE przeszedł tak gruntowną modernizację, że MAN wręcz uznaje go teraz za drugą generację. Auto nadal jest wytwarzane w naszym kraju.
Egzemplarz widoczny na zdjęciach stanowi pokaz możliwości producenta, począwszy od nader atrakcyjnego lakieru pale copper metallic. Miedziany kolor był swego czasu, na początku rynkowej kariery TGE Next Level, za darmo, teraz za dopłatą. Inne, warte odnotowania opcje to: automatyczna klimatyzacja Climatronic (o skuteczności bez zarzutu), aktywny tempomat (z pięcioma czasowymi odległościami za poprzedzającym pojazdem), monitorowanie martwego pola w zewnętrznych lusterkach, amortyzowany fotel kierowcy ergo Active z masażem (naprawdę wygodny w dłuższej trasie), reflektory LED, wskaźnik poziomu płynu do spryskiwacza (niby drobiazg, a ważny), system MAN Media Van Navigation z ekranem 10,4 cala (szybko reagującym). Poza tym tylne drzwi otwierają się do 270 stopni. Trzeba wyjąć obejmę i przytwierdzić ją do skrzydła drzwi. Z powrotem wystarczy obejmę uwolnić, sama trafi na swe miejsce. Ściany ładowni i tylne drzwi zostały fabrycznie wyłożone panelami z tworzywa sztucznego, aż po sufit. Tyle dodatki; seryjne uchwyty do mocowania ładunku – a jest ich 12 – można unieść palcami, nie trzeba szukać śrubokrętu, jak w niektórych, konkurencyjnych modelach. Ładownia w konfiguracji L4 z dachem wysokim ma objętość 14,4 m sześc. Co ważne zmieszczą się w niej czterometrowe rzeczy, długość w górnej części wynosi 4.051 mm, zaś w dolnej z załadunkiem pod przegrodą do 4.300 mm. Porządne oświetlenie zapewniają cztery zestawy diod na suficie, a bezproblemowe wejście trzy metalowe uchwyty, żółte czyli dobrze widoczne.
Wiele razy podczas tygodniowego testu odnosiłem wrażenie, że prowadzę wóz mniejszy, niż jest w istocie. Zachowanie na drodze jest po prostu pewne, również zmiana pasa ruchu na pofałdowanym asfalcie, zaś komfort wybierania nierówności zaskakująco duży. Tym bardziej warto to podkreślić, bo zawieszenie takiego pojazdu musi być przystosowane do dużych obciążeń - sztywna oś z tyłu z resorami piórowymi. Podczas manewrów trzeba liczyć się z średnicą zawracania 16,9 m, ale jak na prawie 7-metrowe nadwozie nie jest ona złym parametrem. MAN, tak samo jak Volkswagen w przypadku bliźniaczego Craftera, nie umieszcza z tyłu, ani na jakimkolwiek innym fragmencie karoserii skrótu TDI (Turbodiesel Direkteinspritzung), znanego przecież na wielu kontynentach. Te trzy litery są jedynie na górnej osłonie silnika, ustawionego poprzecznie. 177-konny turbodiesel pracuje spokojnie i zapewnia realnie dobre osiągi, jak na taki wóz. Automat Aisin, 8-biegowy, obsługuje się przekręcaną dźwignią z prawej strony kolumny kierownicy, co przywodzi na myśl… elektryczne Volkswageny. Tablicę wskaźników, obecnie cyfrową, oceniam jako czytelną, choć mogłaby być ciut większa. Przyciskiem na prawym ramieniu wielofunkcyjnej kierownicy wybiera się dwa view, tzn. widoki wskaźników. W jednym widoku po bokach tablicy są kółka, w drugim zgrabne kwadraty o zaokrąglonych wierzchołkach.
Przeglądy są rzadko, co 50 tys. km, względnie co 2 lata. Gwarancja na cały wóz trwa 2 lata bez limitu przebiegu, na powłokę lakierniczą 3 lata, na perforację blach nadwozia 12 lat.
MAN TGE Next Level 3.180 2.0 TDI (177 KM) L4 wysoki dach automat, czterodrzwiowy (w opcji pięciodrzwiowy), trzymiejscowy furgon, długość 6836 mm, szerokość 2040 mm, wysokość 2590 mm, ładownia 14,4 m sześc., napęd na przód, czterocylindrowy, rzędowy turbodiesel z dwiema turbosprężarkami, 1968 ccm, 177 KM przy 3600 obr./min, maksymalnie 165 km/h (testowany egz.), od 0 do 100 km/h – brak danych, spalanie w cyklu mieszanym 10,0 l/100 km (testowany egz.), cena testowanego egz. 168.800 zł netto (207.624 zł brutto).
Tekst i fot. Jacek Dobkowski