Isuzu D-Max-Z nowym sercem
Pikap Isuzu D-Max po liftingu różni się przede wszystkim silnikiem. Zamiast 2.5 mamy pojemność 1.9, ale moc nie zmieniła się, nadal 163 koni i tak samo dobry pozostał animusz do pracy.
Motor 1.9 Ddi (Diesel direct injection) spełnia normę Euro 6 i jest najmniejszym silnikiem w pikapach dostępnych na polskim rynku. Ktoś westchnie, downsizing dotarł i do tego segmentu. Owszem, ale najlepiej sprawdzić wszystko „w boju”, niż wydawać opinie na podstawie danych technicznych. Pierwsze wrażenie to cichsza praca, w całym zakresie obrotów. 2,5-litrowy ropniak nie był nadmiernie hałaśliwy, ale ten pod względem akustycznych manier prezentuje się lepiej. Uleciały nawet chropawe tony na biegu jałowym, choć dźwignia mechanicznej skrzyni biegów nadal drży – w pikapach tak bywa. Podczas jazdy nie czuje się stosunkowo małej pojemności, mimo że maksymalny moment obrotowy spadł z 400 do 360 niutonometrów. Zmieniła się jednak charakterystyka momentu, z korzyścią dla podróży po trasie. Poprzednio maksimum rozciągało się miedzy 1.400 a 2.000 obr./min, teraz w przedziale 2.000-2.500 obr./min.
Wypróbowałem odświeżonego D-Maxa ze skrzynią mechaniczną jak i z automatyczną (dopłata 6.000 zł netto). Obie są teraz 6-biegowe, bo automatowi przybyło jedno przełożenie. Lepiej jeździło mi się automatem, z trzech powodów. Po pierwsze, precyzja działania manualnej dźwigni nie jest doskonała. Po drugie, co gorsza, energiczne wrzucenie jedynki kończy się załączeniem wstecznego, co podczas pierwszych kilometrów w mieście może dostarczyć dodatkowych wrażeń. Wreszcie po trzecie, procedura zapalania silnika z mechaniczną skrzynią jest bardziej skomplikowana. Należy wcisnąć sprzęgło i wrzucić luz, inaczej silnik pozostanie głuchy, a na tablicy wskaźników pojawią się odpowiednie podpowiedzi. W przypadku automatu wystarczy nacisnąć hamulec.
Oczywiście spalanie z automatem wypada większe. Producent podaje w cyklu łączonym 7,0 i 7,8 l/100 km (manual i automat). W praktyce różnice nieco zmniejszają się, w teście odpowiednio 8,4 i 9,0 l/100 km. Oba rezultaty, w pikapie, jak najbardziej do przyjęcia. I bardzo dobrze, że Isuzu pozostawiło wskaźnik napełnienia filtra cząstek stałych. Wiesz, kiedy następuje regeneracja filtra, więc nie przerwiesz jej gasząc silnik.
Dali koło
Kolejna dobra zmiana zaszła pod podwoziem, konkretnie za tylną osią – jest koło zapasowe, pełnowymiarowe. Poprzednio producent w wersjach z podwójną, pięciomiejscową kabiną dawał zestaw naprawczy, co w aucie terenowym trudno określić inaczej jak nieporozumienie. A propos terenu, D-Max miał i ma prosty, skuteczny w trudnych warunkach układ z przodem dołączanym na sztywno (bez centralnego mechanizmu różnicowego) oraz z reduktorem. Przybyły dwie elektroniczne „podpórki”, wspomaganie ruszania pod górę HSA (Hill Start Asist) i asystent zjazdu HDC (Hill Descent Control).
Nowinki w kabinie
Zasiadając za kierownicą (nadal regulowaną tylko w płaszczyźnie góra-dół) od razu zauważysz nowy wskaźnik miedzy obrotomierzem a prędkościomierzem. W jednym, ściętym kole połączono m.in. paliwomierz, termometr cieczy chłodzącej, wskaźnik zmiany biegów GSI (Gear Shift Indicator, z manualem), zewnętrzny termometr. Wbrew początkowym obawom wszystko jest czytelne. Na pewno dobrze przyjmiesz składane oparcie kanapy (jak w hatchbacku czy kombi) oraz miękkie, tapicerowane wykończenia podłokietników na drzwiach i środkowego podłokietnika z przodu. A jeżeli jesteś fanem Isuzu, dostrzeżesz nowy wzór skórzanej tapicerki – to standard w najbogatszej odmianie LSX.
Ścięte reflektory
Zmiany zaszły oczywiście również na zewnątrz, po nich rozpoznasz odnowionego D-Maxa. Reflektory mają teraz ścięcie przy atrapie chłodnicy i LED-owe światła dzienne. Atrapa chłodnicy nie wchodzi na maskę. Światła przeciwmgielne są okrągłe i otrzymały pionowe obudowy, wcześniej były prostokątne i bez obudowy. Z tyłu pojawiła się antena radiowa a la płetwa rekina, zamiast prętu przy czołowej szybie. Tylna klapa nabrała przetłoczeń, wygląda lepiej.
Pakiety serwisowe
Zmodernizowany pikap podlega 5-letniej gwarancji lub do 100 tys. km. Gwarancja na lakier trwa 5 lat, na perforację korozyjną nadwozia 6 lat. Pierwszy przegląd wypada po 10 tys. km, drugi po 20 tys. km, następne po każdych kolejnych 20 tys. km. Gdyby ktoś tak mało jeździł, na przeglądy musi stawić się co rok. Importer oferuje pakiety serwisowe, Isuzu Care 20, Isuzu Care 60. Pierwszy za 1460 zł netto obowiązuje przez rok od dnia zakupu auta, do 20 tys. km, a więc może objąć dwa przeglądy. Drugi za 3990 zł netto działa przez trzy lata, do 60 tys. km, czyli może dotyczyć czterech przeglądów.
Samochody do testu udostępnił importer oraz dealer TRUCKEKSPERT z BŁONIA pod Warszawą.
Dane techniczne D-Max 1.9 Ddi LSX Prime (aut.) |
||
Długość/szerokość/wysokość |
5.295 / 1.860 / 1.795 mm |
|
Rozstaw osi |
3.095 mm |
|
DMC/ ładowność |
3.000 / 1.085 kg (3000 / 1080 kg) |
|
Przyczepa z hamulcem / bez hamulca |
3.500 / 750 kg |
|
Liczba miejsc |
pięć |
|
Silnik |
turbodiesel common rail, 1898 ccm, R4 16V DOHC |
|
Moc |
163 KM przy 3.600 obr./min |
|
Maksymalny moment obrotowy |
360 Nm przy 2000-2.500 obr./min |
|
Średnie spalanie wg producenta |
7,0 l/100 km (7,8 l/100 km) |
|
Skrzynia |
mechaniczna, sześciobiegowa (automatyczna, sześciobiegowa) |
|
Cena netto, bez opcji |
113.450 zł (119.450 zł) |
Tekst: Jacek Dobkowski