Uta listopad

loga na www miedzy banery

Inelo 1170x150

loga na www miedzy banery

1150x300 Mercedes

loga na www miedzy banery

Onturtle 1150x150

loga na www miedzy banery

Mecalac 10 2023 750 x 200loga na www miedzy banery

Kaessbohrerloga na www miedzy banery

Hengst maj

Jelczańskie kabiny z płaską podłogą i nie tylko

W latach 60 Jelcz przygotował koncepcyjną kabinę z płaską podłogą. Wyprzedziła ona jednak potrzeby klientów oraz plany państwowego właściciela.

 

W rezultacie marka miała dwie podstawowe rodziny kabin, ale żadna nie otrzymała płaskiej podłogi. Podczas tegorocznej wystawy samochodów ciężarowych w Hanowerze Scania zaprezentowała kolejną generację samochodów ciężarowych. Mogą być wyposażone w kabiny z płaską podłogą. Scania jest trzecią marką w Europie, która oferuje to udogodnienie dla kierowcy. Pierwszą była Renault, wprowadzając w 1991 roku do sprzedaży Magnum. Drugą jest zaprezentowany 5 lat później Mercedes Actros. Przedstawiciele Mercedesa w Polsce przyznają, że 90 proc. ciągników siodłowych tego modelu sprzedawanych w naszym kraju ma płaską podłogę kabin. Choć jest ona stosunkowo nowa w ofercie, to pomysł takiej kabiny narodził się już w latach 60 i taką konstrukcję przygotowały również Jelczańskie Zakłady Samochodowe. Przypomniał o tym pojeździe Wojciech Połomski w książce o historii samochodów podwrocławskiej marki.
Pomysł – jak pisze Połomski – podsunął Henryk Winogrodzki, absolwent amerykańskich uczelni, który po przyjeździe z USA pracował w jelczańskim biurze konstrukcyjnym. Zajmował się kabinami do samochodów ciężarowych i uważał, że perspektywiczna kabina musi zapewnić kierowcy jak największy komfort pracy. Stąd zaprojektował ją z płaską podłogą i jak największą szerokością, aby zapewnić maksymalnie dużą pojemność wnętrza.
Śmiały projekt otrzymał błogosławieństwo dyrekcji. Stylistykę perspektywicznej kabiny opracował T. Gzula. Przygotował jej model w pięciokrotnym pomniejszeniu w 1967 roku i po debacie projekt kabiny został skierowany do realizacji do prototypowni.
Koncepcyjną kabinę Jelcz zabudował na podwoziu Żubra i tak pierwotnie nazywał się nowatorski samochód. Ostatecznie otrzymał oznaczenie Jelcz 320, gdyż w tym czasie fabryka zakończyła produkcję Żubra, a z taśmy montażowej wyjeżdżały Jelcze 315.
Futurystyczna koncepcja kabiny raziła odmiennością i nie zyskała przychylności zarówno przedstawicieli użytkowników jak i Zjednoczenia Przemysłu Motoryzacyjnego. Wysokie umieszczenie podłogi uważane było za aberrację i ściągnęło na fabrykę masę krytyki.
Nie bez znaczenia dla oceny Jelcza 320 były także wysokie koszty uruchomienia ewentualnej produkcji. Równolegle przygotowana głęboka modernizacja dotychczasowej kabiny była znacznie tańsza i zapewniała szybsze efekty przemysłowe. W ten sposób do produkcji weszła prawdopodobnie najsłynniejsza jelczańska kabina, oznaczona 113. Jednak zanim pojawiła się w produkcji, na początku była kabina K01.

Zaczęło się od BKPMot
Pierwszą kabinę Żubra (oznaczenie projektowe A-80) zaprojektował w latach 50 Andrzej Zgliczyński przy współpracy dwóch młodych pracowników Biura Konstrukcyjnego Przemysłu Motoryzacyjnego. Była to całkowicie stalowa konstrukcja oznaczona K01.
W produkowanej od początku 1960 roku K01 drzwi otwierały się do tyłu. – Chodziło o to, aby żołnierz mógł otworzyć drzwi i strzelać. Podobny był powód zastosowania uchylnych przednich okien. Żołnierz łatwo mógł prowadzić ogień z wnętrza kabiny, ale konstruktorom komplikowało to montaż wycieraczek. Zaprojektowali specjalny mechanizm odłączania – tłumaczy kierownik Pracowni Nadwozi OBR JZS Bronisław Surma.
– Kabina K01 była przystosowana do technologii tłoczenia, gdy my nie mieliśmy pras. One pojawiły się później, wraz z uruchomieniem produkcji nadwozi autobusowych Karosy – wskazuje Surma. Były to wschodnioniemieckie prasy Erfurt. – Dach np. miał być tłoczony w czterech lub pięciu operacjach. My mogliśmy tylko klepać blachę na babkach, więc dach robiliśmy chyba z dziewięciu części. Szyba w drzwiach była przesuwna w aluminiowych ramkach. W sumie dla nas to była trudna sprawa – opisuje produkcję pierwszej kabiny.
Już w 1961 roku fabryka uprościła konstrukcję kabiny, pozbywając się głębokiego tłoczenia przedniej ściany. Zmodernizowana konstrukcja otrzymała oznaczenie K01A.
Ta kabina dotrwała bez większych zmian do końca produkcji w ostatnim kwartale 1968 roku. Jej nowsza wersja, oznaczona 407 montowana była na pierwszych Żubrach II, jak pierwotnie władze planowały nazwać nowy model, ostatecznie oznaczony Jelcz 315. Władze nie chciały inwestować w samochód ponieważ zakładały, że będzie on konstrukcją przejściową, wkrótce zastąpioną przez licencyjny model.
Zmiany w konstrukcji kabiny przeprowadził zespół pod kierunkiem Bronisława Surmy. Przykręcana do ramy, ale z drzwiami otwieranymi już „z wiatrem”, miała wyższy niż w Żubrze tunel silnika. Został on wykonany z dwóch warstw blachy i dodatkowo pokryty filcem, stąd kabina 407 była lepiej wygłuszona od poprzedniczki. Główny konstruktor Jelcza Jan Walas porównywał, że podczas jazdy z maksymalną prędkością w kabinie Jelcza 315 głośność dochodziła do 81 dB, gdy w Leylandzie Beaver z kabiną Ergomatic do 78 dB, natomiast w kabinie Żubra – 86 dB, gdy Polska Norma dopuszczała 85 dB.
Produkcja Jelcza 315 już rok po rozpoczęciu wytwarzania przekroczyła tysiąc sztuk i okazało się, że niezbędna jest kolejna zmiana technologiczna kabin, aby przyspieszyć tempo pracy. – Do mechanizacji nadawała się kabina kierowcy. Wywodząca się z Żubra była klepana, a tylko część dużych wytłoczek pochodziła z Centralnej Tłoczni w Kielcach. Chcieliśmy panoramiczną szybę, mniej wytłoczek i mniej roboty ręcznej. To wymusiło modernizację ciężarówki – tłumaczy ówczesny główny inżynier JZS Henryk Orzechowski.

Najsłynniejsza kabina Jelcza
Konstruktorzy chcieli także wykorzystać doświadczenia zebrane w polsko-czechosłowackim biurze konstrukcyjnym, które w pierwszej połowie lat 60 przygotowało kilka prototypów samochodów ciężarowych o ładowności powyżej ośmiu ton. – Prace nad tą kabiną były możliwe przede wszystkim dzięki Jerzemu Sobczykowi z BKPMotu, który potrafił rysować dreft. Jest to rzut w skali 1:1 całego boku, połowy dachu i połowy przodu kabiny. Czesi tego nie potrafili robić, a Jurek nauczył nas tego podczas prac nad kabinami do polsko-czeskich ciężarówek – wspomina Surma.
Kierownik dodaje, że stylistykę kabiny 113 zaproponował Tadeusz Kołodziej. – To był niesamowicie uzdolniony tokarz. Miał tylko zawodówkę, ale z niesłychaną smykałką do konstrukcji. On zaproponował kształt, który później wspólnym wysiłkiem m.in. Witolda Mareckiego i Zbyszka Tarnowskiego z naszego działu ewoluował do docelowej kabiny 113 – opisuje Surma.
Technologię przygotowali inżynierowie pod kierunkiem Bronisława Surmy. Była to pierwsza kabina Jelcza z szybami bocznymi opuszczanymi w drzwiach (kabina 407 miała proste technologicznie przesuwne) oraz panoramiczną szybę przednią.
Kabina serii 113 była trudna technologicznie właśnie z powodu panoramicznej szyby. Była to daleko idąca modyfikacja kabiny K01. Otrzymała nowa ścianę przednią i dach. – Prezentowałem ją jesienią 1969 roku dyrektorowi naczelnemu zjednoczenia Tadeuszowi Wrzaszczykowi oraz jego zastępcy Andrzejowi Jedynakowi. Podczas jazdy prototypem z nową kabiną towarzyszyły nam pierwsze opady śniegu. Podjechaliśmy pod nowy biurowiec zjednoczenia na Stalingradzkiej i udałem się na najwyższe piętro, gdzie urzędowali obaj dyrektorzy. Odpytali mnie, poczym spojrzeli z góry na samochód i powiedzieli: „No to róbcie” – wspomina Surma.

W marcu 1970 roku dokumentacja kabiny 113 trafiła do Działu Głównego Technologa, a pierwsze produkcyjne egzemplarze zostały zamontowane w grudniu tego samego roku w pilotażowej serii dziesięciu ciągników siodłowych Jelcz 317. Natomiast Jelcz 315 z kabiną typu 113 został oznaczony 315 M.
W 1971 roku montaż kabin 113 został przeniesiony z mało wydajnej linii na Hali B na nową w Hali C. Chociaż w kabinie 113 nie było już elementów klepanych ręcznie, to jednak powtarzalność wymiarów poszczególnych wytłoczek produkowanych na prasach Erfurt nie była duża. Na montażu zdarzały się problemy z dopasowaniem atrap oraz wypadającymi szybami przednimi. Dopiero zakup licencji Berlieta i wraz z nią dostawy pras Bliss, uruchomionych w 1976 roku, zdecydowanie poprawiły jakość wytłoczek.
Według planów zjednoczenia ostatnie Jelcze 315 M miały zjechać z linii montażowej pod koniec lat  70, jednak nieoczekiwanie dla władz na następcę zabrakło pieniędzy i fabryka musiała szybko modernizować samochód. Zmieniony model 315 M fabryka nazwała 325 i wszedł on do produkcji w 1982 roku, razem z odmianą krótką kabiny 113, oznaczoną 113 K. – Kabiny krótkie mają 1610 mm długości (jak 113K), długie 2100 mm, a kabina 113 miała 1960 mm. W rezultacie była za ciasna na dwie leżanki i zbyt długa dla wywrotek – wyjaśnia Surma, Stąd do produkcji weszła krótka kabina, zapewniająca także oszczędności materiałowe. Jelcz 325 oferowany z dwoma typami kabin przetrwał w produkcji do 1992 roku.

Odchylana i cicha
Surma wspomina, że głównym problemem jelczańskich kabin była duża głośność. – Klapa silnika sprawiała, że nie mogliśmy zejść poniżej 80 dB. Dopiero wprowadzenie odchylanych kabin pozwoliło nam wyciszyć wnętrze – podkreśla.
- Konstrukcja odchylanej kabiny serii 130 wyszła od nas. Sprężyną wszelkich działań był dyrektor techniczny Henryk Orzechowski – dodaje. Kabiny serii 130 były szykowane na wąskie ramy Steyrów, o co zabiegali Austriacy. – Warunkiem zwiększenia importu naszych samochodów była kompensata i dostawy z Polski – tłumaczy odpowiedzialny wówczas w Steyrze za rynki wschodnie Wawrzyniec Ehrlich.
Pracownia Nadwozi OBR JZS przystąpiła do prac nad kabiną odchylaną już w 1971 roku. Wojciech Połomski przypomina na łamach książki o historii Jelcza, że na początku 1973 roku prototypowa krótka kabina 136 została zamontowana na podwoziu Steyr 990 z napędem 4 x 4. Prototyp kabiny długiej (oznaczonej 134) trafił na podwozie ciągnika siodłowego Steyr 1490.
Po pozytywnych ocenach władz i użytkowników zmodernizowane konstrukcje zjednoczenie skierowało di produkcji. Dokumentacja konstrukcyjna oprzyrządowania powstała w zaledwie 4 tygodnie. W połowie 1973 roku gotowa była seria 50 sztuk kabin krótkich (136), zaś w ostatnim kwartale tego samego roku kilka sztuk kabin długich (134).
Kabiny trafiały przede wszystkim do wywrotek i pojazdów dla leśnictwa z podwoziami Steyra, stąd z linii montażowej schodził przede wszystkim model 136. Do 1981 roku powstało 3 tys. tych kabin.
Na początku 1981 roku JZS przygotowały prototyp wywrotki 6x4 z 320-konnym silnikiem V8 Steyra i zmodernizowaną odchylaną kabiną 136V dostosowaną do podwozia z widlastym silnikiem. W kolejnych miesiącach Jelcz zbudował jeszcze 10 takich samochodów. Na więcej nie starczyło dewiz. – W tamtym okresie gospodarka przeżywała duże trudności, były powszechne braki – przypomina ówczesny dyrektor naczelny JZS Jan Dalgiewicz.
Gdy z powodu braku funduszy obumarła kooperacja ze Steyrem, odchylane kabiny trafiły na zmodernizowane podwozia Jelczy 325, 326 i 327, które fabryka oznaczyła 415, 416 i 417.
Jelcze serii 410 zostały zaprezentowane podczas Międzynarodowych Targów Poznańskich w maju 1982 roku. Konstruktorzy musieli zmodyfikować kabiny serii 134 i 136 i dostosowali je do montażu na szerszych w przedniej części ramach Jelczy serii 300.
Kabiny przeszły kolejną modernizację pod koniec lat 80, w związku z przygotowaniem produkcji Jelcza 642. Samochód wyjeżdżał z fabryki najpierw z krótką kabiną 136 R, następnie z długą 134 R. Obie osadzone były na ramach o rozstawie podłużnic wynoszącym 930 mm, gdy u Steyra wynosił 780 mm. – To były praktycznie nowe kabiny, choć przypominające z zewnątrz poprzednie, skonstruowane w latach 70. – Zostawiliśmy podobną stylistykę, bo daje ona marce identyfikację. Kabina była udaną konstrukcją – zauważa Dalgiewicz.
W 1993 roku kabina długa otrzymała wysoki dach (po raz pierwszy zastosowany w Jelczu C424 z 1993 roku), przez co wysokość wnętrza wyniosła 180 cm i plastikowe błotniki.
W 1999 roku kabiny przeszły ostatnią modernizację, polegającą na wprowadzeniu we wszystkich wersjach rozwiązań znanych z modelu C424. – Stylistykę opracowaliśmy w Jelczu oraz Zakładzie Tworzyw Sztucznych w Bierutowie. Przód atrapy był cały plastikowy w tworzywa wysokoudarowego – opisuje konstruktor kabin Andrzej Choroszy.
Głównie dla pojazdów komunalnych została opracowana kabina 134M z podwyższonym dachem z tworzywa sztucznego i obniżonym tunelem wysokości takiej jak w kabinie opracowanej dla wersji z Detroit Diesel. Jelcz produkował cywilne samochody ciężarowe do 2008 roku.

Tekst: Robert Przybylski

T&M nr 9/2016

    okładkana stronę   okładka 10 2022   okladka   okładka fc   wwwokladka   okładka1   okładka 5 www

OBEJRZYJ ONLINE